Forum Legacy of Kain Poland Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Moja historia o wampirach Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Poll :: Pisac dalej?

Tak
100%
 100%  [ 9 ]
Nie
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 9


Autor Wiadomość
poi
Hylden


Dołączył: 26 Paź 2007
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Radom

PostWysłany: Sob 14:47, 15 Mar 2008 Powrót do góry

Z racji tego że uwielbiam kolor niebieski a szybciej go osiągne przez otchłań niż przez rangę starożytnego postanowiłem opublikowa moją twórczośc. Jak na razie malutko żeby można by mnie było zatrzymac zanim siuę rozpędze. Tak to co to ja mniałem? Aha kopiuj wklej i ukryj się w szafie robaczka.

Rozdział 1

Tęskno mi panie. Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych... Więc cóż z tego iż to nie me słowa są, gdyż w mej naturze co najlepsze mieć, wiec i to mam. Choć nie me. Lecz czyje, nie wiem. Miałem kiedyś wszystko. Istna to była sielanka. Dwór mój pięknem zachwycał. I umiłowałm com miał. Pragnąc zachować na wieczność dostałm wieczność. A było to tak. Zaczęło się rozjaśniać za oknem a ja na wpół przytomny zasiadłem w fotelu, Kielich wina uderzający o podłogę przerwał me sny o nadchodzącym balu u króla Ottnara
bowiem urodził mu się syn. Jam był zawsze wielkim przyjacielem króla i dlatego to mym imieniem miał być nazwany ów syn. .W historii Willendorfu zawsze było tak iż korona była przekazywana z dziada pradziada bowiem zawsze rządził jeden ród który jak dotąd nie wygasł. Dlatego również co dziesiąte dziecko w rodzinie nazywane było imieniem swego
pradziadka Imię ów dziadka zaginęło więc by chłopiec nie pozostał Bezimienny imię miał mieć takie jakie i ja mam. Gdy ów sny przestały nagle zaprzątać mi głowę Ujrzałem to coś. Tym czymś zapewne był wampir. Tak opisywali go moi służący gdy przybyli tu z wioski niedaleko. Zabobon? Jak widać nie. Ów stał na balkoniku, z rozpostartymi skrzydłami koloru szarawego. Jego skóra niczym woda morska, włosy niby zaczesane do tyłu zapewne od lotu (bo jakże by inaczej by się tu dostał) były koloru skrzydeł. Wraz z jego rysami twarzy dodawały mu charyzmy. Jego zapewne kiedyś białe ubranie było zakrwawione, A tors rozcięty w wielu miejscach. Ja nie mogłem nic powiedzieć wiec on zaczął
-Odeszli, nareszcie
Zdobyłem się na odwagę i wypowiedziałem
-Odejdź potworze. Mój dom nie będzie ci schronieniem
Wywołało to jedynie uśmiech. Drwiący uśmiech. Ten uśmiech zabijał mą dumę. Zabijał mnie .Chwyciłem nóż leżący na stole. Skąd się tam wziął to nieistotne więc przejdę do tego co zdarzyło się dalej. Dalej było już tylko gorzej. Dla mnie. Unik który wykonał ów wampir był nie tyle szybszy od mojego ataku, a nawet od myśli która wprawiła mą rękę w ruch. Ból. Uderzyłem o ścianę. Krew. Na mych rękach. Piersi. Wargach. Znów ból. Miecz w mym ciele. Czas umierać. Ale nie odchodzić...

Rozdział 2

Tęskno... Tak to była tęsknota. Teraz wiem o tym wiem. To pojawiło się już wtedy.
Byłem w tym samym miejscu, pod ścianą. Pierwsza myśl- krew, a tuż za nią- rana. Tylko ta pierwsza pozostała. Ran nie było. Tak jak trzeciej myśli która nie wzbudziła już takich emocji bowiem miecza też nie było. Ale był wampir ten sam jednak już bez krwi na ciele. Myślę wiec jestem. Wstałem więc żyję. Chyba.
-Kim jesteś? -powiedziałem, a zaraz dodałem- Czemu tu jestem?
- Wolę na początku powiedzie witaj, ale udzielę odpowiedzi na twe pytania. Jestem Janos, a jesteś tu bowiem nie odszedłeś.
- Czemu?
- Bo cię powróciłem
- Dlaczego?
- A co nie pasuje ci?- na twarzy Janosa widać że posunąłem się za daleko jednak pytałem dalej
-Jak to w ogóle możliwe? I właściwie co się tu dzieje?
- Ach ci ludzie nie mieszając się w sprawy wampirów tracicie wiele z historii Nosgoth.
Chociaż ty nie jesteś już człowiekiem.- powiedział to ze spokojem Janos. Szkoda że ten spokój nie udzielał się mnie.
-Więc kim lub – to słowo stawało mi w gardle- czym jestem
- Wampirem, a czym innym mógłby cię uczyni drugi wampir.
Pogarda dla tych słów była wielka. Ten nonsens był straszny. Nie wiedzieć czemu. Nagle poczułem się słabo. Wystarczająco słabo. By przerwać tę szopkę omdleniem


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez poi dnia Nie 14:07, 16 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Lord /<ain
Scion of Balance


Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 725 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Coorhagen

PostWysłany: Sob 15:29, 15 Mar 2008 Powrót do góry

oryginalne, zobaczymy jak się rozwinie bo rozumiem że to wstęp dopiero.

Cytat:
Wstałem więc żuję.


weź to popraw szybko bo komiczne zdanie wyszła przez tę literówkę.

Cytat:
A co nie pasuje ci


Cały tekst stylizowany, a tu nagle takie zdanie ni z tego ni z owego. Jakoś mi ono klimat psuje.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MgM
Starożytny wampir


Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes

PostWysłany: Sob 18:13, 15 Mar 2008 Powrót do góry

A moim zdaniem choć tekst jest dobry, to już specjalne na siłę stylizowanie zdań zupełnie niepotrzebne. Pisz dalej bo fajne, ale moim zdanie rób to w zwyczajny sposób Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nisaya
Starożytny wampir


Dołączył: 05 Wrz 2007
Posty: 507 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: The Abyss

PostWysłany: Sob 20:52, 15 Mar 2008 Powrót do góry

A ja lubię stylizacje i niektórzy użytkownicy forum coś na ten temat wiedzą. Wink Niemniej trochę z nią przesadziłeś. Co za dużo to nie zdrowo. Moim zdaniem pisz dalej, ale uważaj żeby nie przedobrzyć z tym językiem.
Tak się zastanawiam... może i ja wczepię w ten dział mój wstępniak... chociaż lepiej nie - i tu niektórzy użytkownicy też coś na ten temat wiedzą. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mundugumur
Starożytny wampir


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 782 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 21:09, 15 Mar 2008 Powrót do góry

Moim zdaniem jest dobre. Czy pisałeś może o Voradorze? Bo tak mi się skojarzyło. Smile Szkoda, że takie krótkie jak je rozwiniesz będzie to nawet niezły kawał opowiadania.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
robaczek
Starożytny wampir


Dołączył: 05 Wrz 2007
Posty: 875 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 1:05, 16 Mar 2008 Powrót do góry

(*siedząc przed monitorem*)
robaczek: Kainie?
(*z szafy*): Taaak?
robaczek: Weź, kochany, wyprowadź stamtąd poi'a, już wystrugałam pal...
(*po chwili drzwi do szafy otwierają i wylatuje przez nie poi, drzwi zamykają się cicho z powrotem. robaczek uśmiecha się obłąkańczo na widok swojej ofiary*)
poi: A za co?
robaczek: A za tego "Ottnara".

XD Z tym palem to joke, bez urazy, poi. Naprawdę mi się podoba, tylko ta stylizacja mnie dobija... Jest jej po prostu za dużo, a w miejscach gdy jej nie ma wygląda to po prostu komicznie. Już Lord to napisał. Tu patos, a zaraz "nie pasuje ci?", chciałoby się jeszcze dopisać "łepku" i byłoby "git" Mr. Green. Uważam, że dobrze zacząłeś, ale pozbyłabym się jej, lub trochę ją przynajmniej złagodziła, tak by nagiąć ją nieco do dzisiejszych standardów.

Druga sprawa to taka, że powinieneś to wszystko poprawić pod kątem błędów. O Ottnarze już nie wspomnę, bo już pisałam. Ale jest tutaj też masa innych błędów:

"Kielich wina" - po co z wielkiej litery? To jakiś szczególny kielich?
"Ujrzałem to coś" - a tu po co wielka litera?
"bo jakże by inaczej by się tu dostał" - i nigdzie więcej "by" wstawić się nie dało?
"A tors rozcięty" - taa... i kolejna... wielka litera
"wiec on zaczął" - to jeszcze do zestawu poproszę ":" po "zaczął", a przed "więc" "," by się przydał, tak sobie myślę
"Wywołało to jedynie uśmiech. Drwiący uśmiech." - No, że "śmiech" można wywołać to słyszałam, ale "uśmiech" to już nie. Proponuję napisać "Jedynym efektem był uśmiech."
"a nawet od myśli" - "a" zastąpiłabym "ale" i powinno być dobrze
"Teraz wiem o tym wiem." - O.o?
"Wolę na początku powiedzieć witaj" - głód to straszna rzecz XD
"Bo cię powróciłem" - O.o?
"na twarzy Janosa było widać, że"
"cię uczynić drugi wampir?"
Pogarda dla tych słów była wielka. Ten nonsens był straszny. Nie wiedzieć czemu, nagle poczułem się słabo. Wystarczająco słabo, by przerwać tę szopkę omdleniem. - A to jest normalnie kiler, no, tego, no... XD

To wszystkie większe błędy. Przecinków nie ma w większości przypadków, tak w jakichś 90%, więc nie będę tu ich wytykać, powstawiaj je sam. Tak samo jest z kropkami i innymi znakami przestankowymi. Ale ogólnie podoba mi się i chciałabym przeczytać coś więcej.

A o Voradorze to to chyba raczej nie jest. Willendorfu w czasach jego młodości raczej nie było, ludzie w ogóle nie wiedzą co to Hyldeni, więc Voradora jakoś pamiętać nie mogli. Poza tym gdzieś obiło mi się o uszy, że staruch należał do Seriolów, a to żadna arystokracja.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez robaczek dnia Nie 1:06, 16 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
MgM
Starożytny wampir


Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes

PostWysłany: Nie 12:51, 16 Mar 2008 Powrót do góry

A propos Voradora, to on żył w czasach kiedy ludzie nie mieli żadnej arystokracji ani więkrzych nawet miast, już o rozwiniętej kulturze nie wspominając. Byli rasą podwładną którą rządzili Antyczni. To byli lennicy, słudzy, chłopi pańszczyźniani a może i niewolnicy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
poi
Hylden


Dołączył: 26 Paź 2007
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Radom

PostWysłany: Nie 12:56, 16 Mar 2008 Powrót do góry

No wiec kilka słow od autora przed kolejną (trochę mniejszą) częscia opowiadania. Po pierwsze błedy zostaną poprawione dopiero po zakończeniu utworu (jak to ładnie brzmi Razz ), z racji mojego lenistwa zwanego dyslekcją.Po drugie to NIE jest opowiadanie o Voradorze.praktycznie jest możliwosc kojarzenia tej postaci z Voradoremale dlaczego i kto to dowiecie się na sam koniec (możecie zgadywac ale i tak wam się nie uda).Po trzecvie robaczku- wielkie dzięki za korekty. I nie obrażam się zxa ten pal, tylko załóż oświetlenie w szafie.Po czwarte- czytajcie:

Rozdział 3

Zaiste, umierać gdy się już umarło. I ożyło. Zaiste śmierć byłaby czym lepszym i lżejszym? Jakże wielkie pozostawiono mi gdy tylko oczy me ujrzały światłość.
-Śmierć
- Wolałbyś?
- Nie
- Więc pij, to jest życie. Niech życie popłynie w twych żyłach.
Nie zastanawiałem się nad sensem tych słów. Jakże naiwnie pomyślałem o twórczej duszy Janosa. Poezja ta przywróciła mnie do życia cudem. Gdy od płaczącej matki... (Tu autor wrzeszczy że za dużo się jednej książki naczytał) Otwarłem oczy. Śmierć do nich zajrzała. Lecz nie dla mnie. Była to śmierć która pozostawiła swój ślad w oczach mego stajennego. A właściwie przyszłego stajennego. Bowiem był on jedynie znanym ze swojego wcześniejszego fachu. Chciał żyć uczciwie. Tak przynajmniej mówił. Bowiem w jego oczach nie było prawdy. Wiedziałem że po otwarciu zamków w dworze. Jak najzwyklejszy śmieć zniknie z moimi skarbami, ewentualnie poderżnie mi gardło i przejmie posiadłość. On wiedział dla kogo pracuje. Nie był takim idiotom jak król. Król poznał mnie jako biedaka, i jak każdy stary głupiec pomyślał że dorobiłem się tylu folwarków uczciwą pracą. Phi. Wcale nie było mi żal tego nędznika, jednak ma zmordowana głowa domyśliła się iż ów człowiek był mym posiłkiem. To nie było przyjemne jednak wiedziałem o przypadłości wampirów. Wiele wiosek o tym mówiło. teraz wiem iż to prawda. Z mych zamyśleń rozbudził mnie Janos.
- Domyślam się że oczekujesz odpowiedzi dlaczego tu jestem, nieprawdaż?
- Chyba cię to nie dziwi?
- Nie, ale jesteś ważną osobą dla wampirów wiec chcę ci wszystko wyjaśnić.
- Dobrze więc, mów
- Zapewne dziwisz się czemu to właśnie ty jesteś wybrańcem którego zaplanowałem zamienić w wampira. Otóż jesteś przypadkową osobą, pierwsza która była pierwszą jaką zobaczyłem i pomyślałem. ‘Tak to będzie dobry wybór”. Czy jest dobry nie wiem. Ale cię potrzebuje więc chodź ze mną a wyjaśnię ci wszystkie tajemnice wampirów, i wszystko zrozumiesz.
Nie miałem ochoty rozumieć tego co chciał mi przekazać Janos. Nie miałem ochoty być tym kimś ‘ważnym’. Wolałem być sobą. Umiłowałem me życie więc nie waży się tego zniszczyć. Wymówka. I to szybko.
- Nie mam zamiaru być tym kim chcesz bym był. Może ja zawitam u króla, A odejdziesz precz.
- Myślisz że zgodzi się rozmawiać z kimś kto bardziej przypomina stwora z otchłani (specjalnie napisałem z małej litery Nasayo) niż jego dawnego przyjaciela. Nawet gdyby cię przyjął byłby zapewne rozwścieczony lub zapłakany, bowiem jego syn okazał się córką, i choć umiłuje ją później niczym syna teraz tego nie rozumie. A teraz nie sprzeciwiaj się bowiem jeśli będę musiał cię przekonać do tego pomysłu siła to zrobię to.
I zrobił to, zanim jeszcze myśl ucieczki przemknęła z mego umysłu do nóg. Poczułem... Właściwie już nie czułem


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MgM
Starożytny wampir


Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes

PostWysłany: Nie 13:04, 16 Mar 2008 Powrót do góry

Będe strzelał: Ten nowy wampir to Elzewir Question
Chociaż pewnie nie Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
poi
Hylden


Dołączył: 26 Paź 2007
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Radom

PostWysłany: Pon 16:35, 17 Mar 2008 Powrót do góry

A więc napomknę tylko że MgM nie zgadł i robie update tekstu opowiadania
Dodatkowo jest sukces. ponieważ po raz pierwszy pojawił się rozdział który nie konczy się omdleniem bohatera


Rozdział 4

Ileż jeszcze udręki. Przeżyć swą śmierć to niebywałe, przeżyć swoją śmierć po raz trzeci w ten sam dzień jest rzeczą straszną. A on tam czekał. Wyczekiwał by mi objawić wszystko to czego wiedzieć nie chciałem. Ale jeśli natrętność jego tak wielką jest to może warto się dowiedzieć po co mnie tak torturuje. Otwarłem swe oczęta. Byłem w jakimś wielkim pomieszczeniu. Nie sposób byłoby nie kojarzyć tej budowli z wampirami. Nawet bym nie miał punktu zaczepienia do swych domysleń bowiem ni w ząb nie znałem historii tejże rasy, więc dałem odpocząć swemu umysłowi i począłem zapytywać się Janosa o ów miejsce gdzie się znajduje.
- Powiedz, gdzie mnie zawlokłeś.
- Nie wymawiaj tych słów z takim wyrzutem, bowiem sam jesteś winny temu że musiałem cię przyprowadzić siłą.
- Czyżbyś uciekał od odpowiedzi?
- Jak na razie tylko ty chciałeś uciekać od swego przeznaczenia. Ale wiedz że to się nigdy nie udaje. Wszystko zostało już przepowiedziane. Nawet każdy paradoks który ma niby zmienić nasze przeznaczenie jest tylko odwleczeniem swojej przyszłości. A teraz wiedz że znajdujemy się w Cytadeli Wampirów bowiem chce ci coś pokazać.
W jednej chwili Janos przemieścił się do jakiegoś malowidła przedstawiającego takiego samego wampira jak on. Ja bowiem byłem całkiem inny. Nad głową ów wampira. był jakiś znak. Jakież to miało dla mnie znaczenie? Było jeszcze coś przyciągającego uwagę. Piękny miecz, dziwnie ale regularnie powyginany, oraz czaszka przy rękojeści..
-Ów fresk- począł wyjaśniać Janos- przedstawia dziedzica równowagi, właściwie jest on dla nas, właściwie dla ciebie nieistotny. Ważny jest tylko miecz.. nazywa się on Soul Reaver i jest przeznaczony dla ów dziedzica. Ważny jest dla ciebie, bowiem będziesz uczestniczył w jego wykonaniu.
Z każdym słowem Janosa ma wiara w to iż że jest to słuszna sprawa wzrastała, a byłbym się poderwał i wybiegł z komnaty gdy dowiedziałem się jakie powierzono mi zadanie. Wieczna chwała. Uwielbienie. Tak, tego chce. Tego mej duszy brak. Powstrzymałem me ciało jednak od okazywania mej radości, by móc posłuchać dalej.
- Jednak musimy najpierw dostać się do reszty starszyzny wampirów, by pokierowali naszymi poczynaniami.
- A więc wyruszajmy byle prędzej!
- I tu pojawia się problem wydawałoby się nie do rozwiązania. Oni nie żyją
Janos miał rację. Problem ten jest bez rozwiązania i raczej taki pozostanie. A wiec po kiego czorta wzbudzać nadzieję.
- Jednak twe zmartwienie jest raczej zbyt wielkie, bowiem i ja nie jestem z tego czasu, a więc możliwość przemieszczenia się w czasie bardzo nam ułatwia sprawę.
- Więc jeśli to nie sprawia problemu to przenieśmy się choćby i zaraz.
- Powiedziałem że nie sprawia to aż takiego problemu, a nie nie sprawia problemu. Problem jest bowiem, bo miejscem w jakim możemy się przenieść jest twierdza sarafan. Miejsce gdzie zgromadzeni są ludzie w imię niszczenia wampirów.
- Przecież to samobójstwo
- Wolałbym określenie szaleństwo, szaleństwo od samobójstwa różni się zwycięstwem.
- Może tyś panie dałbyś rade jednak jam nie jest do tego zdolny
- Dlatego zacznijmy trening.
Ach, słodkie to było słowo bowiem będzie to pewnie trening w zabijaniu, a jam jest żądny krwi.

Rozdział 5

Bowiem mnie było dane dzierżyć skrzydeł , tak memu panu Janosowi, wyruszyliśmy na piechotę. Nie interesowało mnie nic. Zauważyłem coś dziwnego dopiero gdy byliśmy na miejscu. Tym czymś dziwnym było zatrzymanie się Janosa. A więc to na tej pustej polanie będzie mi pisane zostać wtajemniczonym w potęgę mocy wampirzych.
- A wie mój drogi uczniu, twoimi przeciwnikami będą ludzie co znaczy że jesteś zwycięzcą już na starcie. Jesteś szybszy, zwinniejszy, silniejszy i wytrzymalszy. Zobacz sam.
Nagle Janos zniknął i już samemu nie wiedziałem czy poczułem najpierw ból w nodze czy ręce. Jednak nie były to rany bowiem nie były zadane pazurami. Odwróciłem się by poczuć że ktoś mnie łapie za kołnierz. Mój pan mnie zwyciężył
- Tak więc i ty spróbuj to zrobić, bowiem potrzebujesz zrozumieć iż potrafisz to zrobić.
Widziałem iż mój pan nie jest zadowolony z moich ataków i uników. Nie mogłem pozwolić by ma podróż do przeznaczenia się opóźniła. Było to mą mobilizacją. Wiedziałem cóż za siła mogłaby mi dopomóc. Gniew byłby mą siła gdyby nie silniejsze uczucie było mi pisane. Była to ciekawość. Ciekawość mej przyszłości. Mimo tego co się działo we wnętrzu mego umysłu, począł we mnie gniew kiełkować, Uczucie piekące i wyniszczające dobre me Janosa. To było jak trucizna. Wybuch mej siły popchnął mą rękę by ta rozcięła Janosowi policzek. Atakowałem gdzie się da, jednak moje ciosy zostały sparowane. Wiedziałem że to nic nie da,. szybki ruch w prawą stronę dał mi szansę na zaatakowanie lewego ramienia Janosa. Lecz cios również sparowany.. Janos przemieścił się za me plecy. Już wiedziałem że da mylny znak prawą ręka, z tej racji pierwszy złapałem za lewą i przerzuciłem go nad głową.. Wyhamował ostro na głazie. I począłem się dziwić? Cóż ja robię. Czy walka z mym mistrzem coś im da/ Dałem sobie spokój. Nie chciałem bić ręki która po prawdzie niezbyt szczodrze informacjami. Rany Janosa były powierzchowne toteż już nie było po nich śladów. Gdy poszukiwaliśmy jakieś zbłąkanej porcji krwi w tym mrocznym lesie nieopodal odważyłem zapytać mego pana o nurtujące mnie pytanie
- Janosie, czemu twe ciało było pocięte gdy przybyłeś do mnie.
- Taak... więc pytasz mnie o walkę z Hyldenami...
I wampir opowiadał o wielkiej bitwie z rasą która chciała wyniszczyć wampiry. O głodzie krwi opowiadał. I o stworzeniu pillars of Nosgoth opowiadał. I o tym jak starsi wysłali go w przyszłości by stworzył odpowiedniego wampira, uświadomił go o jego misji i sprowadził do czasów Antycznych w których nie było na to wszystko czasu. Tak więc dowiedziałem się wielu istotnych rzeczy z historii Nosgothu, o których ludzkość wolała przemilczeć

Rozdział 6.

Nadszedł czas. Mój pan ofiarował mi zbroje którą pożyczył od jakiegoś rzemieślnika.. Faktem było iż mój pan pożyczył też od niego krew z tej racji zbroi już nie potrzebował. Było już ciemno. Mój pan rozplanował wszystkie szczegóły naszego planu. Jam miał być tym który odnajdzie pomieszczenie w którym się przeniesiemy, a Janos miał znaleźć Moebiusa (czy jak mu tam), by nastawił nam maszynę bowiem nie wiadomo gdzie się przeniesiemy. Ma chęć krwi musiała być ostrożna, gdyż wszczęcie alarmu byłaby równorzędna z fiaskiem planu. Gdy nadeszła godzina mój pan rozkazał mi chwyci się za nogi i wlecieliśmy do twierdzy przez balkon. Natychmiast trzeba było się rozdzielić, gdyż ciężko byłoby nam się ukrywać razem. Natychmiast mym oczom ukazał się żołnierz sarafański. Lecz wtem spostrzegłem drugiego z takowych. Szczęściem mym było to że byłem w cieniu. Niemal bezszelestnie zakradłem się za jednego z nich.
- Czego się tak trzęsiesz, maminsynku, przecież ci mówiłem że za żadne skarby nie damy żadnemu wampirowi się tu nie wkraść. I co z tego że widziałeś jakiegoś ptaka za oknem i wiozłeś go za wampira. On tu nie wlezie.
I w jednej chwili pewność siebie tego phi pożal się Boże rycerza uciekła i skryła się w najciemniejszym kącie. Zobaczył on bowiem Jak osoba naprzeciwko niego traci życie poprzez skręcenie karku. Odwrócił się tylko po to by ostrze miecza poczuć od tyłu. Obaj padli u mych stóp jak zwierzyna przed kłusownikiem. Do mych uszu dostał się przerażający krzyk
- Malek!
- Malek!
Czyżby ktoś wołał pomocy, albowiem stało mu się coś strasznego, czy też to okrzyk bojowy gdyż pojmali mojego pana. Jednak kolejny krzyk okazał cała prawdę- Nie tylko my byliśmy nieproszonymi gośćmi w tym zamku
- Zawołajcie swe psy. Niech ucztują na waszych szczątkach!.
Tak, to na pewno był głos wampirzy, jednak nie od Janosa pochodził. Ach me serce było radosne bowiem ten harmider mógł mi dopomóc w przemknięciu się nie zauważonym do komnat w której miałem się znaleźć. Szybkość była teraz niezmiernie potrzebna. Już nie kryjąc się w cieniu zacząłem biec bowiem tak mi nakazywał instynkt. Mój instynkt mnie zawiódł. Znalazłem się w konacie z trzema żołnierzami. Widocznie to ja byłem teraz na straconej pozycji. Jednak ci głupcy byli na tyle pyszni i pewni siebie by mnie zaatakować pojedynczo. Ach prawdziwa była to rozkosz patrzeć jak ktoś cierpi i to ty jesteś tu górą. Pierwszy z nich zamachnął się niczym młotem i uderzył o ziemie, bowiem ja zrobiłem szybki unik. Teraz wystarczyło złapać za jego serce i wydrzeć je jemu właścicielowi. Kolejny też nie był za dobry przeciwnikiem. Wystarczyło rzucić mu w oczy sercem jego kolegi by go trochę zdezorientować. Krew z tchawicy trzeciego popłynęła przez me palce. Ostatni z nich wykręcał kołowrotka mieczem nad głową. Chciał odciąć mi głowę wiec się schyliłem i złapałem tak że aż wrzasnął z bólu. Potem stał się już o wiele mniej męski. Jakże mogłem odmówić mu przysługi jaką była śmierć. A więc polegli wszyscy. A ja ruszyłem dalej. I wtedy zobaczyłem coś niesamowitego. Zobaczyłem z balkoniku Tego który miał Reavera na fresku w cytadeli. Jego skrzydła wprawdzie całkiem zniszczone lecz miał przy sobie ten miecz. Walczył z jakimś rycerzem w zielonej zbroi. Więc wiedziałem jak wygląda ten wampir. Wprawdzie widziałem go z daleka lecz rozpoznam go wszędzie. Ruszyłem dalej. Wiedziałem iż nie mogę zaprzepaścić szansy którą sam stworzyłem. Gdy tylko pomyślałem o tym pokoju w którym musiałem się znaleźć- o dziwo znalazłem się w nim. Był tam też jakiś stary mężczyzna w fioletowej szacie i z laską w ręce. Nie chciałem mieć światków. On musiał zginać. Byłem już blisko niego. On nie miał prawa mnie widzieć. A jednak przemówił do mnie.
- Witaj przybyszu. Nie ukrywaj się więcej w cieniu bowiem już wiem że tam jesteś.
- Kimże jesteś starcze że wiesz żem tu jest
- Nieważne kim ja jestem bo nie mamy wiele czasy by ci to wyjaśnić. Ważne byś ty poznał prawdę.
- Ja po nią właśnie przybywam.
- Lecz nie sądziłeś że dostaniesz ją ode mnie prawda.
- Skąd ty możesz wiedzieć czego ja chce.
- Bo każdy chce ją znać, a ty nie wiesz tego co ważne.
- Skąd o mnie tyle wiesz.
- Nie o tobie lecz o Janosie. Janos chce cię wykorzystać. Zaprowadzić w kajdanach do starożytnych jako ofiarę. Oczywiście będzie utrzymywał cię w niepewności tak długo jak to będzie możliwe.
Smutek mnie ogarnął lecz ten starzec wiedział co mówi bowiem był pewny siebie. i nie wzbudzał we mnie tyle podejrzeń co Janos na początku.
- Jak więc mam się dowiedzieć prawdy.
- Od starożytnych. Jeśli nie wezmą cię za tego kim miałeś być wyjawią ci wszystko. Wejdź tu i obróć kule by przenieść się w czasie.
Byłem pewien tego co robię i nie miałem zamiaru czekać na Janosa.
Jednak on sam tu przyszedł. Gdy czułem że dzieje się ze mną cos dziwnego dotarł do mnie krzyk starca i szybki bieg w moim kierunku. Ja jednak nie czułem nic


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez poi dnia Pon 16:38, 17 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Lord /<ain
Scion of Balance


Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 725 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Coorhagen

PostWysłany: Pon 17:45, 17 Mar 2008 Powrót do góry

no nieźle, ładnie się rozwija. Tylko strasznie dużo literówek.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MgM
Starożytny wampir


Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes

PostWysłany: Pon 21:14, 17 Mar 2008 Powrót do góry

Stąpasz po wąskiej ścieżce, co grozi upadkiem w otchłań złamania kanonu, lecz jak do tej pory udało ci się tego uniknąć i miejmy nadzieje że tak pozostanie Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez MgM dnia Pon 22:09, 17 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
UthersonL
Hylden


Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 243 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn (Woj. Warmińsko-Mazurskie)

PostWysłany: Pon 22:00, 17 Mar 2008 Powrót do góry

MgM napisał:
ścieszce


"Ścieżce"


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MgM
Starożytny wampir


Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes

PostWysłany: Pon 22:10, 17 Mar 2008 Powrót do góry

UthersonL napisał:
MgM napisał:
ścieszce

"Ścieżce"

Jak to jest że w całym temacie to akurat mnie się poprawia Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mundugumur
Starożytny wampir


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 782 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pon 22:26, 17 Mar 2008 Powrót do góry

No nie powiedziałbym, że tylko Ciebie ale przemilczmy to. Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
RazZ
Demon


Dołączył: 12 Paź 2007
Posty: 39 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz

PostWysłany: Śro 18:43, 19 Mar 2008 Powrót do góry

Z niecierpliwoscią czekam na nastepne rozdziały Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
poi
Hylden


Dołączył: 26 Paź 2007
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Radom

PostWysłany: Śro 14:45, 09 Kwi 2008 Powrót do góry

Więc się zastanawiałem czemu nikt mnie za herezje nie chce do Otchłani wrzucić tudzież spalić na stosie i na pal wbić. Otóż okazało się że po napisaniu słowa koniec.... zapomniałem to wszystko wrzucić na forum i tak czekam aż ktoś skomentuje Embarassed Mam jeszcze pytanie czy ktoś ma pomysł na tytuł (moja historia o wampirach to tytuł roboczy jakby ktoś nie wiedział). Dobra to wszystko (*Ponownie robi operacje kopiuj. Ponownie robi operacje wklej i ponownie chowa się w szafie*)
Taa.. bo koło musi wykonać pełny obrót nie? Cool


Rozdział 7

A więc nadchodził czas gdzie me przeznaczenie miało mi być objawione. Nie wiedziałem niczego o świecie do którego zmierzałem nieuchronnie. Do tego czego mój umysł nie przewidział, w tej słodkiej chwili prawdy należał z pewnością Janos. Jednak jego tłumaczenie tego czego chciał mnie nauczyć ten starzec w komnacie może być zabawne. Zobaczę cóż wyniknie z mej zapewne nieuchronnej rozmowy z nim. Wtedy to me ciało poczuło grunt i starało się zatrzymać w pozycji godnej dla istoty o dwóch członkach przy ziemi. Otwarłem oczy bowiem zawirowanie odcieni złoto-brązowych, dostarczało wielu nieprzyjemności, toteż w podróży były zamknięte. Zobaczył gęsty las. Wiedziałem że wraz ze mną powinien być tu Janos i chcąc zobaczyć jego reakcji odwróciłem się. Wydawał się nie być zadowolony z wylądowania na ziemi w sposób o wiele bardziej pozbawiony gracji od mojego. Jednak czy to był powód? Zapewne tak, bowiem wstał już z o wiele mniejszą złością w swych oczach. Zapytał mnie tylko czemu nie poczekałem na niego w komnacie, jednak powiedział to bez wyrzutów. Burknąłem cos co wprawdzie nie zadowoliłoby Janosa lecz musiało mu starczyć. Chciałem W sposób jak najszybszy dostać się do starszyzny wampirów a Janos bardzo to ułatwiał. Jednak w mej pamięci zaryła się informacja od starca co sprawiało że byłem dosyć ostrożny. Właśnie-starzec. Chciałem się o nim dowiedzieć więcej by me myśli mogły ocenić czy jego pomoc miała nas tylko skłócić czy też ukazać prawdę. .Jedyne źródło mej wiedzy milczało wiec gdy ruszyliśmy jam się odważył by ma wiedza została powiększona.
- Mój panie- tak bowiem musiałem się zwracać do osoby która nie wiedziała o mych myślach- czy byłbyś łaskawy wyjaśnić mi kimże był ten starzec którego spotkałem w komnacie.
- Więc zapytujesz się o Moebiusa. Jest on rzeźbiarzem czasu, na usługach największego ze wszystkich. Boga wszystkiego. Lecz sam Moebius jest krętaczem i intrygantem. Mówi to co mu najbardziej odpowiada w tej chwili. Jego rola w dziejach Nosgothu będzie duża lecz nie zapisze się w tej chlubnej karcie. Nie trzeba mu wierzyć. Jego słowa mogą być przekonujące lecz niech cię nie przekonają.
Te słowa w mej duszy wywołały co najmniej .strach, bowiem nie byłem przygotowany na zmianę planu. Zapewne nie będziemy długo podróżować bowiem szybkość z jaką się poruszamy była nadzwyczaj wysoka. I nie myliłem się, że w niedługim czasie zobaczę istotę podobną do Janosa. Był to wampir dość niski i jakby zalęknięty. Memu umysłowi przyszło pracować z niewiarygodną szybkością bowiem od razu zrozumiałem iż musi być to osoba dość ważna bowiem jej szaty miały więcej przepychu od Janosowskich. Przemówił głosem jakby zmęczonym losem świata. Ach ten głupiec nie wyobrażał sobie mego cierpienia bowiem wtedy ubolewałby nade mną niźli nad tym co sprawiało mu udrękę.
- Ach Janosie jakże dla ciebie będzie dziwne gdy ci powiem że widziałem cię chwile temu znikającego w złoto miedzianej chmurze. Widzę że dość dokładnie obliczyłeś czas swego przybycia, co jest godne pochwały. Czas jest teraz bardzo ważny. Trzeba przekręcić klucz w zamku, by drzwi się nie otwarły, a Reaver jest kluczem.
- Jest jednak problem. On nie wie wszystkiego.
- A, czegóż dokładniej Janosie?
- Ty dobrze wiesz czego.
- Ale czyż nie mówiłem ci że to ty masz mu to powiedzieć i nie zmierzam wysłuchiwać żadnej wymówki.
I niby błyskawica ów starszy wampir zniknął by zostawić nas z niepewnością. Jednak do mego umysłu dostała się informacja że ja czegoś nie wiem. Czyli Janos nie powiedział mi prawdy i Moebius mówił prawdę. Ach, czyż w tym świecie nie wolno ufać nikomu by nie być manipulowanym? Wściekłość w mej duszy wypowiedziała następne zdanie.
- Więc, Janosie, co masz mi powiedzieć?

Rozdział 8

Twarz Janosa pokazywała że jest on zdenerwowany i dlatego chciał się wymigać od odpowiedzi.
- Taki szczegół, właściwie to o nim zapomniałem i...
- Czemu poczułem w mym sercu że to przeoczenie było ci na rękę?
- Na rękę? Nie sadze by to miało cos zmienić więc...
- ...nic się nie stanie jeśli mi powiesz
- Nnnaprawdę tak uważasz?
- Zaiste
Następnym ruchem odebrałem Janosowi chęć do dalszych wymówek, bowiem ma ręka powędrowała do jego gardła i podniosła go dość wysoko.
- A teraz?
- Dobrze więc. By Reaver był obdarzany rządzą krwi pogrzebne nam jest cos co mu to da. Samo wykucie go przez pierwszego wampira który dostał mroczny dar nie da mu tej właściwości. Vorador- czyli człowiek który ma wykuć Reavera czeka już tylko na ciebie. Na twoją czaszkę.
W mym sercu pojawiła się nienawiść, potem wściekłość, by na koniec pojawiła się żądza zemsty za tak straszne kłamstwo. Więc jednak Moebius miał racje. Ach ma naiwności Postarałem się wyrzucić Janosa gdzieś daleko jednak on natrafił na ścianę. Wyciągnąłem mieczyk zabrany tym nędznikom w twierdzy. Zemsta będzie słodka niczym nektar.
- Także Janosie, czyż tak to ma się skończyć dla mnie? Czyż nie było to już przepowiedziane? Zaiste już wiesz ze nie poddam się bez walki. Właściwie czemu chcesz ze mną walczyć? Przecie powiedziałeś wtedy w cytadeli ze wszystko jest już przepowiedziane? Nie możesz zmienić swojego przeznaczenia, tak? Wiec nie bój się tej walki! Chodź do mnie me przeznaczenie!
I gdy tylko me słowa przestały drążnic cisze, Janos wystrzelił jak z procy w mym kierunku. Nie przewidział jednak mego uniku, i zatrzymał się na drzewie. Ja jednak nie przewidziałem jego uniku i ciachnąłem korę drzewa. Znałem ten jego chwyt wiec niby instynktownie złapałem go za rękę nad moim lewym ramieniem przerzuciłem go przez siebie. On natychmiast się podniósł się z ziemi by znów wyskoczyć do mnie z pazurami tym razem z lepszym efektem. Przeturlaliśmy się kilka razy łapiąc się niczym zapaśnicy. Mój policzek krwawił lecz takie zbliżenia dało mi możliwość pociachania twarzy Janosa tak ze cala krwawiła. Janos lekko mnie odrzucił wiec miałem okazje wstać co on tez uczynił. Szybko do niego doskoczył i przebiłem mieczem. Ten cios był śmiertelny, jednak Janos nie umierał. W swym bólu zdołał wypowiedzieć
- Twoja czaszka...
- Twa również będzie dobra
I wyciągnąwszy miecz zrobiłem obrót i uciąłem jego głowę. Tak, z tego się już nie pozbiera. Dziwne to było uczucie, jakby niewiedza mimo ze wiedziałem co mam zrobić. Zrozumiałem ze żeby tu przeżyć musze być jak reszta wampirów. Wypiłem krew Janosa. Czułem jakby wszystkie moce tego wampira były teraz we mnie. I już wiedziałem wszystko. Jeśli Janos był we mnie to czemu ja nie miałbym być w Janosie. Miecz był jakiś taki słaby wiec nie miałem jakiś większych problemów z jego złamaniem, bowiem sztylet teraz o wiele bardziej by mi się przydał. Uważając na skore wyciągnąłem czaszkę i zeskrobałem z niej mięso. Wyrzuciłem tez wszystko z tułowia. Zadziwiło mnie że serce wciąż bije. Skore rozciąłem w paru miejscach by łatwiej było mi ja nałożyć. Czułem się jak w kaftanie ciężko było się memu ciału poruszać, i nie miałem pojęcia co zrobić dalej. Jakże zapragnąłem by ta skora była ma skorą. I chyba to pragnienie sprawiło ze wszystko zaczęła mnie piec. Ból był straszny, jednak jak szybko nadszedł tak szybko odszedł. I wtedy poczułem, jak przestała istnieć przestrzeń miedzy tymi skórami. Wiedziałem iż brakuje mi jeszcze tylko tego serca. Wsadziwszy jego a wyciągnąwszy swoje omal nie straciłem przytomności, lecz ma siła była teraz wielka, bowiem byłem Janosem

Rozdział 9

Nie mając pojęcia gdzie iść poszedłem przed siebie. Po pewnym czasie zrozumiałem iż mą głupotą było chodzenie bowiem i skrzydło wrosły we mnie także mogłem łatać. Mym oczom ukazała się wampira cytadela. Tak tam musiało być cos ważnego. Gdym doleciał do cytadeli zauważyłem dziurę w murze, wiec nie zastanawiając się wleciałem do środka. Było tam dziewięciu wampirów w tym ten któregośmy spotkali wcześniej z Janosem. Był tam również człowiek, strasznie wystraszony, i bardzo poraniony. Dziwne to miejsce.
- Więc Janosie, zdobyłeś to co nam potrzebne do wykucia Reavera. Voradorze! Zobacz czy dasz rade zrobić cos z tego.
- Jeśli tylko dosta...
- Tak. Tak. Dostaniesz
- Więc zrobię wszystko by się udało.
I ów człowiek wyciągnął rękę po czaszkę która była w mej dłoni. Oddałem mu ją z chęcią.
- Janosie, chciałbym uzgodnić szczegóły naszej umowy- powiedział znany mi już wampir
Człowiek wyszedł z jednym z wampirów, a ów najstarszy wampir podszedł do mnie.
- Rozumiesz chyba że nasza umowa zmieniła się trochę z powodu tej nieszczęsnej klątwy nałożonej na nas przez Hyldenów. Wiesz że nie możemy dać ci ochrony do śmierci czyli do przekazania Reavera jego właścicielowi, ale ta ochrona będzie cię przytrzymywała przy życiu przez setki lat, aż do przekazania. Potem będziesz musiał radzić sobie sam. Bowiem, czuje że nie przeżyjemy do tego momentu
- Nie obawiaj się, dam sobie rade
- Cieszę się że rozumiesz
Tak, zaiste rozumiałem. Zobaczyć jak ci którzy mnie na to skazali umierają jest świetną nagrodą. Wrócił człowiek nazywany Voradorem. Miał Reavera, broń która miała stać się mą zgubą. Jej usposobienie sprawia że potrzeba będzie więcej niewinnych, jak Ja.
- A więc moi bracia- Tak zaczął przemawiać wampir który odstąpił ode mnie-Reaver został wykuty. Teraz został nam do zrobienia jeden krok. Trzeba włożyć klucz do zamka. Drzwi muszą być zaryglowane, zapieczętowane oraz zamknięte aż do przybycia dziedzica równowagi. Janosie by stać się powiernikiem Reavera, musisz to zrobić.- Tu wampir chwycił miecz i skierował do mnie rękojeścią- Lec do Filarów.
Złapałem miecz. Nie miałem pojęcia co robić, czego wszyscy ode mnie oczekują. Udając pewność wyleciał z Reaverem w ręku w kierunku Czegoś co z pewnością było filarami Nosgothu. Mimo iż nigdy tam nie byłem, Janos opowiadał o nich pewnego razu wystarczająco plastycznie bym mógł teraz je rozpoznać

Rozdział 10

Dotarwszy do Filarów byłem zdziwiony ich charyzmą mimo że to tylko pomnik. Czułem jakby ktoś pulsacyjnie uderzał we wszystko co znajdowało się blisko Filarów. Nie mający chwili do zastanowienia, zobaczyłem zieloną kule lecącą szybko w mym kierunku, i pozostawiającą za sobą smugę. To coś dotarłszy do mej głowy sprawiło ze upadłem i zemdlałem. Obudziły mnie głosy niby z piekieł
- Obudź się...
- Masz misję do wykonania...
- ...lecz nie tą pozostawianą przez wampiry.
- Damy ci zemstę...
- ...okrutną,...
- ...i dobitną
- Nie tylko będziesz widział ich klęskę, ale i będziesz jej autorem...
- ...współtwórcą
- Wystarczy że nic tu nie zrobisz...
- ...a my sprawimy że będziesz wiarygodny
- Potem ochraniaj właściciela gdy tylko się z nim spotkasz,
- ... byśmy zadali ostatni cios u kresu
- Zrób to!!!
Ostatnie słowa wyrwały mnie z transu i wrzuciły strach w me serce. Cóż za moce mogły to stworzyć. Jednak miałem przeczucie że to jest to co powinienem zrobić. Zabierając ze sobą Reavera ulotniłem się z terenu Filarów. Odlatując poczułem że te ‘uderzenia’ mijają. Dostałem się z powrotem w cytadeli. Przywitała mnie ta sama scena która mnie żegnała, jakbym nie wylatywał stąd wcale. I ten głos.
- Więc Janosie stałeś się powiernikiem Reavera. Nasz krąg dziewięciu strażników Filarów czuje ten spokój który wprowadziłeś.
- Teraz chce nagrody
- Tak... Vorador to dobry sługa więc on wskaże ci drogę do twojego Ustronia. Teraz również będzie twoim sługą.
- Sądzę że się już nie spotkamy.
- Bezpieczeństwo ponad wszystko?
- Żebyś wiedział. Żegnaj
- I ty również żegnaj
- Voradorze, chodźmy.
I tak odszedłem. Me serce nie chciało widzieć tych głupców którzy nie sprawdzili osoby której tak zaufali.

Rozdział 11

Mym uczniem był Vorador. Pragnął wampiryzmu, bowiem ludzie byli dla niego okrutni gdyż uważali starożytnych jako swych wrogów ale nie Vorador. Ci którym on zaufał nie dali mu nawet tego ochłapu z pańskiego stołu o który prosił. Ja zlitowałem się nad nim, lecz prosiłem by odszedł. Czułem że me ciało zmienia się. Mutuje. Byle ten proces nie zniszczył tego kamuflażu który służył mi przez wieki. Nie chciałem opuszczać mojej samotni. Z niej widziałem dojście do władzy ludzi więc to dla mnie jakby miejsce święte. Jedyną mą pokusą było zobaczyć samego siebie jako człowieka.. By uchronić mnie przed tym co mnie spotkało. Lecz co mogło by się stać ze mną gdy zmienię swój los. Ta myśl mnie podtrzymywała w przekonaniu że lepiej jest jak niczego nie będę zmieniać. W mych rozmyślaniach czas upłynął. Lecz wytrąciło mnie z transu pojawienie się jego. Tego który miał dzierżyć Reavera. Zobaczyłem go gdy wchodził do mej kryjówki. Trzymał coś czarnego. Cóż to mogło być? Podniecenie chciało wyrwać serce z mej piersi. Wiedziałem że to był on. Głupcy Sarafanie nie próbowali nawet rozwiązać zagadek które miały sprawdzić czy to jest on, a ten stwór poradził sobie z nimi bardo szybko. Tak mi się przynajmniej wydawało.
- Janos Audron?
To był on, wiedziałem o tym.
- To pocieszające usłyszeć po tylu latach me imię nie wymawiane z pogardą.
Odwróciłem się. To co widziałem wtedy w twierdzy sarafan oraz to jak opisywali go starożytni było chyba złudzeniem. Jego skrzydła całkiem zniszczone, brzucha nie miał wcale, i jego wygląd ogólny był demoniczny.
- Raziel? Moje dziecko, co oni z tobą zrobili?
- Zawlekli do piekła i powrócili. I to wszystko bym się tu znalazł, lecz po co?
- Przez tyle lat tu czekałem, sam, nie tracąc wiary.. Gdy Filary przyzwały krąg dziewięciu by im służyły, ja stałem się strażnikiem Reavera, naszego zbawienia.
- A reszta? Czemu oni nie byli podtrzymywani?
- Ja... nie wiem
Następnie mówiłem już jakby w transie. Czułem się jak widz własnego postępowania. Obudził mnie z tego transu hałas żołnierzy Sarafańskich.
- Obawiam się że byłeś śledzony- Powiedziałem do Raziela.
Teraz rozumiałem co miały na myśli te istoty przy Filarach gdy mówiły o ochronie Raziela.
- Muszę cię chronić Raziela
- Janos - nieee
Ale Raziel już się rozpływał w mych rękach. Nie chciałem atakować pierwszy więc czekałem. Zaatakowano mnie z tym samym błędem co Sarafanie niegdyś w ich twierdzy- pojedynczo. Na pierwszy ogień poszedł wojownik w żółtej zbroi. Dałem mu parę razy ciachnąć się mieczem po twarzy by jego strach się zmniejszył. Złapałem jego szyje pomiędzy pazury, i me rany zdążyły się zagoić nim on wylądował na ścianie. Zbudził się prawie natychmiast jednak miast się nim zajmować, skupiłem się na Sarafanie w zielonej zbroi który biegł w mą stronę z halabardą. Uniósł ją do góry i chciał mnie zaatakować lecz ja schyliłem się i złapałem za nogę. Wykręciłem młynek ręką co spowodowało że przejechał twarzą po posadzce i po krótkim locie wylądował na tej samej części ciała co wymieniona wyżej. Nie chcąc wyrządzić krzywdy tym którzy tępią wampiry czyli są mymi sprzymierzeńcami uderzyłem pięścią miast pazurami żołnierza w niebieskim. Doskoczyłem do Sarafana bez hełmu, który dotąd trzymał się z boku. Nie zdążyłem dolecieć do niego bowiem poczułem straszny ból w piersiach. Zobaczyłem łaskę z kulą w jego ręku. Następnym uczuciem jakie przeżyłem było uczucie buta na mojej twarzy. Odpływałem. I wróciłem. Czułem obce ręce na mych nadgarstkach. Chciałem się wyrwać. Sprawiło to tylko że sprawili mi tą laską więcej bólu. Gorzej być nie mogło. Wtedy to ten Sarafan bez hełmu rozciął mi klatkę piersiową. Ryknąłem. Teraz gorzej być nie mogło. A jednak. W sposób barbarzyński zostałem pozbawiony serca. Teraz pozostało mi tylko umierać. Jeden z Sarafan powiedział
- Spójrzcie na to czarne serce. Wciąż bije.
Obraz już się zamazywał ledwo usłyszałem że mówią coś o Reaverze. Pewnie będą go uważać za piękne trofeum obok serca Janosa. Zobaczył coś fioletowo niebieskiego przed oczami.
- Wybacz mi że cię zawiodłem. Tak mi przykro- Powiedział głos Raziela
- Nie Razielu. Możliwe że to mój prawdziwy cel- Uratować ci życie tym razem.
- Podczas gdy ja zabrałem ci twoje.
- Wypełnij swe przeznaczenie, Razielu. Musisz odebrać Reavera — został wykuty dla ciebie i tylko ciebie... Bez niego nie ma nadziei...
I umarłem

Rozdział 12


- Ja... pamięta.!
Me ciało znów ożyło mimo że nie było w nim czucia. Nic nie było dla mnie zrozumiałe. Plotłem cos trzy po trzy. Nie wiedziałem jak się znalazłem w tej komnacie pełnej świec z Razielem
- Raziel... dziedzic równowagi... przybyłeś po Reavera na chwile przed tym jak mnie znaleźli Sarafanie.
- Byłeś tu pogrzebany przez pięć wieków. Twoi mordercy dawno nie żyją.
- Pięć wieków?...- Jak to możliwe że to się stało. Ale jest jeszcze na świecie ktoś kto mnie potrzebuje- A Vorador?
- Również martwy. Twa linia wymarł. Wiek wampirów przeminął
- Więc nie traćmy czasu.
Musiałem się pozbyć Raziela. Było bowiem niewygodne niańczyć go teraz gdy nie mam czasu. Jednak on nie był do mnie nastawiony pokojowo.
- Nie jestem tym za kogo mnie uważasz. A to nie jest akt dobroci. Mam pytania na które chyba tylko ty zdołasz odpowiedzieć.
Przypomniałem sobie o stworach które niegdyś spotkałem przy Filarach. Od Raziela czułem cos podobnego jak od nich, a tego nie było pięćset lat temu.
- Razielu. Na tym świecie są moce, które chcą cię zwieść i zmienić twe przeznaczenie. Lecz uwieź. Twe przybycie zwiastuje zbawienie wampirzej rasy
- Więc dlaczego wampiry stworzyły broń która chce mnie wchłonąć i być mym więzieniem?
Nie rozumiem. Czyżbym się mylił? Potrzebuje czasu na przemyślenie tego wszystkiego.
- Nie... To nie może być.
- Tak długo jak ono istnieje jestem pchany w kierunku jego ostrza. Ty mnie na to skazałeś, i tylko ty możesz mnie uwolnić.
- Razielu, pomyliłeś się. Na mocy przepowiedni to ty masz dzierżyć Reavera.
I w tej chwili w ręku Raziela pojawiło się ostrze będące widmem Reavera. Cóż to za magia. Cóż to za szaleństwo?
- I tak też czynie. Chociaż nie tak to sobie wyobrażałeś.
- Zbawiciel i niszczyciel... czy to możliwe? Czyżbym źle odczytał wszystkie znaki? Wygląda na to, że twe przeznaczenie jest bardziej zagmatwane niż sobie wyobrażałem. Musisz mi zaufać, Razielu... Możemy mieć bardzo mało czasu. Przeniosę cię do miejsca, w którym są wszystkie twe odpowiedzi.
Tak teraz mogłem wytworzyć wolnego czasu bowiem tego dnia miałem zrobić coś jeszcze Przeniosłem nas do cytadeli wampirów. Niech Raziel poogląda sobie freski może trochę go to zajmie.
- Gdzie mnie przywiodłeś?
Spodziewałem się tego pytania.
- Jesteśmy w cytadeli Wampirzej rasy, dawno zbezczeszczonej i opustoszałej. Ta twierdza przetrwała woje przeciwko naszemu wielkiemu wrogowi
- Hyldenom
- Tak
A więc już coś rozumiał. To ułatwi sprawę.
- Z tej komnaty patrzyliśmy na wzniesienie Filarów i wygnanie naszych wrogów.
Poczułem dziwne trzęsienie ze strony Filarów. Znałem to uczucie
- To zły znak.,. Wiązanie jest zgubne. Czas przepowiedni się zbliża.
- Za późno Filary już są zgubione.
- Tak długo jak choćby jeden z nas istnieje, istnieje nadzieja. Filary nie mogą pozostawać pod ludzką strażą. Nie są zdolni do służby
- Dlaczego pozwoliliście by Filary wpadły w ludzkie ręce.
- Raziel! Nie mamy czasu
- Chce odpowiedzi. Dla mnie świat może się skończyć i teraz. Reszta mało mnie to interesuje.
Więc musiałem trochę mu opowiedzieć. Kiedy skończyłem wysłałem go na dół z złotym łańcuchem Janosa, który zabrałem mu wraz z ubraniem. Sam udałem się na moją misje.

Rozdział 13

Musiałem go znaleźć. Był ważny. A gdzież mógł w tychże czasach zginać wampir? Na egzekucji. Jam wiedział gdzie się one odbywają. Dotarłem tam w jedną chwile. Czułem się jak na polu bitwy. Dojrzałem postać bez głowy. Czyżby to on. Podchodzę do tej istoty. Był to starzec a jego głowa spoczywała niedaleko kałuży krwi. Znałem tego starca. Był to Moebius. Nie wiedziałem co o nim myśleć. Wprawdzie pomógł mi raz jednak słowa Janosa zniechęciły mnie do niego. Jednak Janos kłamał. Czy i w tej sprawie? Jednak dogodnym było poćwiczyć to co zamierzam zrobić na kimś innym. Złapałem głowę Moebiusa i za jego kark. Przycisnąłem do siebie i skupiłem się na tym co mam zrobić. Nie miałem pojęcia czy to coś da. Dało. Moebius stanął przede mną jakby nigdy nic. Podpierał się laską. Skądś ją znałem
- Dzięki ci. Twa maska nie zaślepia mnie. Znam cię. I znam twe zamiary.
Następnie Moebius doszedł do gilotyny która stała na środku pola. Poszukał czegoś i podniósł część tego czego szukałem. Była to głowa Voradora.
- O to chodziło?
- Tak
- Więc wiesz co masz robić. Ja muszę się trochę cofnąć i spotkać z naszym wspólnym przyjacielem.
Moebius Machnął swoją laską i wtedy zrozumiałem gdzie ją widziałem. Była to ta sama laska która była przyczyna mojej porażki w walce z Sarafanami w moim Ustroniu. Złość w mym sercu. Doskoczyłem do Moebius ale tego już nie było. Tylko złoty dym. Zająłem się Voradorem. Był strasznie zdziwiony gdy mnie zobaczył. Sadzę że był zdziwiony że widzi
- Słuchaj mnie, Masz jeszcze do wykonania jedną misje w wampirzej historii. Musisz się ukryć i wkroczyć w odpowiednim momencie. Nie protestuj.
Zniknąłem. Nie chciałem patrzeć w jego oczy.

Rozdział 14

Byłem z powrotem w cytadeli. Czekałem
- Janosie co to jest?
- Wiązanie słabnie. Wszystko stracone.
Nie mogłem dawać po sobie żadnej oznaki szczęścia, co było wielką udręką
- Razielu, może być jeszcze nadzieja. Jest jeden który zostanie wezwany. Musisz odszukać dziedzica równowagi.
...by go zabić. Ale tego już nie powiedziałem.
- Mój borze
Tu i teraz zakończyła się jakaś era w dziejach wampirów. Filary wyleciały w powietrze. Nosgoth zacznie wymierać, a ja przestałem kontrolować swoje ciało. To był ten sam który sprawił to samo uczucie wtedy przy Filarach. Odzyskałem na chwile świadomość by powiedzieć
- Nie... Nie możesz!
Znów to samo uczucie. Tum razem dłuższa przerwa w świadomości.
- Razielu nie pozwól by wypełnili swój plan. Zabij mnie jeśli musisz.
Śmierć byłaby bowiem wyzwoleniem, w porównaniu do tej parodii. Byłem już blisko bowiem czułem każdy cios Raziela i nie wiedziałem czy się cieszyć czy nie. W końcu powiedziałem
- Skończ to... nim powróci...
Nie skończył.

Epilog

Był czas w mym życiu kiedy czułem pozytywne uczucia. Teraz tak nie było. Był też czas gdy wiedziałem co robię. Teraz nie jest tak. Było tak że nie czułem bólu. Teraz było całkiem odwrotnie. Mój umysł był przyćmiony. Nie pamiętam niczego co robiłem gdy czułem ich we mnie. Pamiętam tylko że odstąpiły ode mnie te kreatury tuż przed mą śmiercią. Wszędzie była czerwona skała wszystko jakby pływało, a do mych uszu dopływały jęki. Było tam też mnóstwo stworzeń, ni to umarli, ni żywi. W każdym bądź razie jedna z tychże trupio bladych rąk przeciął me gardło. Nie zdążyłem mu podziękować.

Koniec


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mundugumur
Starożytny wampir


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 782 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 15:43, 09 Kwi 2008 Powrót do góry

o.O...Moim zdaniem w miare w miare lecz nie podoba mi się pomysł ze zmianą skóry. I tym że Janos to nie Janos. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MgM
Starożytny wampir


Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes

PostWysłany: Śro 18:13, 09 Kwi 2008 Powrót do góry

Ogólnie rzecz biorąc, cała ta historia ze zmianą skóry i staniem się janosem jest wydumana i niepotrzebna. Po za tym jak "jakiśtam" wampir mógł z łatwością zabić potężnego Audrona (który w tym rozdziale zachowywał się jak głupek)? No i po kiego grzyba Janos miał cokolwiek wyjaśniać wampirowi skoro mógł go zajść od tyłu i zwyczajnie wyrwać mu głowę? A teksty wzięte z gry w ogóle nie pasują do wcześniejszych "myśli" wampira. Wszystko to dziurawe jak stare skarpety.
Ale może napiszesz jeszcze jakiś fanfic? Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
poi
Hylden


Dołączył: 26 Paź 2007
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Radom

PostWysłany: Wto 15:05, 15 Kwi 2008 Powrót do góry

No to trzeba troche ochronic swoją prace przed spaleniem na stosie nie?

Cytat:
Po za tym jak "jakiśtam" wampir mógł z łatwością zabić potężnego Audrona (który w tym rozdziale zachowywał się jak głupek)?


Zauważ że Janos nie był wcale takin potęzny. Zobacz jak szybko dał się zastraszyc. To nie był Janos z gry. Ten Janos był słaby i przereklamowany. Audron którego widzimy w grze jest cały czas tym podmienionym Janosem.

Cytat:
No i po kiego grzyba Janos miał cokolwiek wyjaśniać wampirowi skoro mógł go zajść od tyłu i zwyczajnie wyrwać mu głowę?


Element zastraszenia i perswazji.

Cytat:
teksty wzięte z gry w ogóle nie pasują do wcześniejszych "myśli" wampira.


Po prostu popisał się grą aktorską. Po za tym był zastraszony przez Hyldenów (Kolejny trybik w ich machinie mającej na celu rozwalic Filary.)

Cytat:
Wszystko to dziurawe jak stare skarpety.


Pozbądz się moli i wszystko bedzie ok Razz

Cytat:
Ale może napiszesz jeszcze jakiś fanfic?


To jeszcze siedzicie? Może po poprawieniu błedóf w tym fan ficu, polepszeniu ocen na koniec roku, wymyśleniu scenariusza, zjedzenia czegoś i znalezie chęci na to wszystko, z pewnością coś się chlapnie.

Cytat:
I tym że Janos to nie Janos.


Jak to Janos to nie Janos? Janos to Janos tylko Janos który jest Janosem w grze nie jest Janosem tylko tym Janosem podmienionym. Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mundugumur
Starożytny wampir


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 782 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 16:01, 15 Kwi 2008 Powrót do góry

Cytat:

Jak to Janos to nie Janos? Janos to Janos tylko Janos który jest Janosem w grze nie jest Janosem tylko tym Janosem podmienionym.


I ten pomysł mi się zupełnie nie podoba. I zgodzę się że Janos nie dał ny się tak łatwo zabić... Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MgM
Starożytny wampir


Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes

PostWysłany: Wto 17:37, 15 Kwi 2008 Powrót do góry

poi napisał:
Cytat:
Po za tym jak "jakiśtam" wampir mógł z łatwością zabić potężnego Audrona (który w tym rozdziale zachowywał się jak głupek)?


Zauważ że Janos nie był wcale takin potęzny. Zobacz jak szybko dał się zastraszyc. To nie był Janos z gry. Ten Janos był słaby i przereklamowany. Audron którego widzimy w grze jest cały czas tym podmienionym Janosem.

I tu kolejny błąd. Z twojego fan fica jasno wynika (jaki rym Cool ), że po pokonaniu prawdziwego, podobno słabego Janosa, ten fałszywy stał się potężny, jak w grach. Wobec tego wytłumacz mi:
Jeśli true Janos był słaby, to wchłonięcie jego mocy niewiele by dało false Janosowi, dalej byłby frajerem.
Jeśli zaś true Janos był potężny na tyle by jego moc uczyniła false Janosa potężnym, to false one nie mógł by go pokonać.
A więc Wink ?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
poi
Hylden


Dołączył: 26 Paź 2007
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Radom

PostWysłany: Śro 14:04, 16 Kwi 2008 Powrót do góry

MgM napisał:
poi napisał:
Cytat:
Po za tym jak "jakiśtam" wampir mógł z łatwością zabić potężnego Audrona (który w tym rozdziale zachowywał się jak głupek)?


Zauważ że Janos nie był wcale takin potęzny. Zobacz jak szybko dał się zastraszyc. To nie był Janos z gry. Ten Janos był słaby i przereklamowany. Audron którego widzimy w grze jest cały czas tym podmienionym Janosem.

I tu kolejny błąd. Z twojego fan fica jasno wynika (jaki rym Cool ), że po pokonaniu prawdziwego, podobno słabego Janosa, ten fałszywy stał się potężny, jak w grach. Wobec tego wytłumacz mi:
Jeśli true Janos był słaby, to wchłonięcie jego mocy niewiele by dało false Janosowi, dalej byłby frajerem.
Jeśli zaś true Janos był potężny na tyle by jego moc uczyniła false Janosa potężnym, to false one nie mógł by go pokonać.
A więc Wink ?


A gdzie powiedziałem że to właśnie dzięki true Janosowi flase Janos zyskał tę moc? Zauważ że narrator jest w pierwszej osobiei nie jest osobą wszechwiedzącą, i mógł przez to ten wampir życ w niewiedzy że jego moc pochodzi od Janosa. To wszystko sprowadza się do wiary ( w tym przypadku do wiary tego wampira). A jak wiadomo wiara nie musi byc wcale tym czm jest naprawde (chociażby sekty)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MgM
Starożytny wampir


Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes

PostWysłany: Śro 18:36, 16 Kwi 2008 Powrót do góry

poi napisał:
A gdzie powiedziałem że to właśnie dzięki true Janosowi flase Janos zyskał tę moc? Zauważ że narrator jest w pierwszej osobiei nie jest osobą wszechwiedzącą, i mógł przez to ten wampir życ w niewiedzy że jego moc pochodzi od Janosa. To wszystko sprowadza się do wiary ( w tym przypadku do wiary tego wampira). A jak wiadomo wiara nie musi byc wcale tym czm jest naprawde (chociażby sekty)

Racja, tylko że skąd inąd miałby wziąć moc jeśli nie od Janosa Question


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
poi
Hylden


Dołączył: 26 Paź 2007
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Radom

PostWysłany: Czw 13:38, 17 Kwi 2008 Powrót do góry

MgM napisał:

Racja, tylko że skąd inąd miałby wziąć moc jeśli nie od Janosa Question

Nie wziął tej mocy. On ją miał tylko jej uaktywnienie tak sobie wytłumaczył.

A tak na marigesie to pisanie fan ficów dobrze mi robi,bo się dzis dowiedziałem że dostałem piatke z wypracowania które napisałem w przerwie pisania kolejnych rozdziałów


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)